Lifestyle.Lelum.pl > Plotki i gwiazdy > "Grozili zespołowi". Tragiczne oświadczenie pogotowia po śmierci Gabriela Seweryna. Do czego tam doszło?!
Wiktoria Wihan
Wiktoria Wihan 29.11.2023 10:08

"Grozili zespołowi". Tragiczne oświadczenie pogotowia po śmierci Gabriela Seweryna. Do czego tam doszło?!

Gabriel Seweryn, ambulans
Oświadczenie pogotowia po śmierci Gabriela Seweryna. Fot. instagram.com/gabriel_seweryn, ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Gabriel Seweryn, projektant znany z programu “Królowe życia”, nie żyje. Tuż przed śmiercią transmitował na żywo, jak zanosi się płaczem i błaga o pomoc. Według słów celebryty można wnioskować, że ratownicy z karetki, którą wezwał, nie udzielili mu pomocy, przez co sam musiał pojechać do szpitala. Co na to wszystko rzecznik pogotowia? Jest oświadczenie, które może rzucić na tę mroczną sprawę więcej światła.

 

Gabriel Seweryn zmarł w szpitalu

Gabriel Seweryn był znanym projektantem futer z Głogowa, który stał się rozpoznawalny w całej Polsce po tym, jak wraz z ówczesnym partnerem wystąpił na łamach programu TTV “Królowe życia”. W ostatnim czasie celebryta był zmuszony się przebranżowić, ponieważ popyt na jego usługi znacznie zmalał. “Versace z Głogowa” jednak nie załamał rąk, a zaczął przyuczać się, aby zostać kosmetologiem. Nagła śmierć pokrzyżowała wszystkie jego plany.

28 listopada gwiazdor “Królowych życia” zmarł w Głogowskim Szpitalu Powiatowym. Nim do niego trafił uskarżał się na silne duszności oraz bóle w klatce piersiowej. Bezpośrednią przyczyną śmierci okazało się zatrzymanie krążenia, co potwierdziła rzeczniczka placówki.

 Na oddziale ratunkowym w Głogowskim Szpitalu doszło do zatrzymania krążenia pacjenta Gabriela Seweryna. Była przeprowadzona reanimacja, ale niestety nie udało się przywrócić czynności życiowych. O godz. 18.30 stwierdzono zgon. Rodzina już została powiadomiona – poinformowała Ewa Todorov w rozmowie z “Faktem”.

„Ja naprawdę umrę, chcę żeby…” Porażające wideo Gabriela Seweryna z chwili przed śmiercią obiega sieć Koszmar, co chwilę po śmierci Gabriela Seweryna spotkało jego partnera. Ludzie mu nie darowali

Gabriel Seweryn wezwał przed śmiercią pogotowie. ratownicy nie chcieli mu pomóc?

Gabriel Seweryn pozostawał w stałym kontakcie z tysiącami swoich wiernych fanów. Większość z nich zaczęła obserwować jego działalność dzięki udziałowi w “Królowych życia”. Okazuje się, że zaledwie kilka godzin przed śmiercią celebryta postanowił połączyć się z obserwującymi przy pomocy transmisji na żywo, którą nagrywał jego partner. Już wówczas projektant był przekonany, że umrze. Podczas wideo zarzucał ratownikom ambulansu, który widać z resztą w tle, że ci nie chcieli mu pomóc. Zanosił się przy tym łzami i rozpaczliwie krzyczał, że się dusi. Wstrząsające nagranie wciąż krąży w internecie:

Ja sobie nie wymyślam. Przyjechali i co? Przyjechało pogotowie i cyrki odstawia, zamiast mi pomóc k***a (…) Mnie tu dusi i nikt nie chce mi pomóc (…)  Ja naprawdę umrę (…) Tu mnie dusi… – rozpaczał Gabriel Seweryn.

Ostatecznie Gabriel Seweryn pojechał do szpitala taksówką. Kilka godzin po przyjęciu na SOR zmarł.

ZOBACZ TEŻ: Ostatnie zdjęcie Gabriela Seweryna. Tak wyglądał kilka dni przed śmiercią

Oświadczenie rzecznika pogotowia ws. wezwania karetki przez Gabriela Seweryna

W obliczu informacji, które wynikają z kontrowersyjnego filmu, dziennikarze “Faktu” postanowili skontaktować się z rzecznikiem pogotowia w Legnicy ws. śmierci Gabriela Seweryna. Reporterzy dopytywali o rzekome nieudzielenie pomocy umierającemu celebrycie. Informacje, które wyszły dzięki temu na jaw, mogą rzucić zupełnie nowe światło na cały obraz sytuacji:

Karetka była na miejscu. Na miejscu podjęto również interwencje policji z uwagi na to, że sam pacjent pan Gabriel, jak i osoby towarzyszące były agresywne. Łącznie z tym, że grozili zespołowi ratownictwa medycznemu. Nie było odmowy przyjęcia. Zespół był na miejscu i chciał udzielić pomocy, ale z uwagi na agresję i grożenie zespołowi ratownictwa medycznemu przez pacjenta i osoby będące na miejscu, zespół nie podjął czynności. Interwencja policji była z uwagi na to, że zespół czuł się zagrożony z powodu gróźb pacjenta i osób będących na miejscu. Tam prawdopodobnie było kilka osób – stwierdził rzecznik w rozmowie z “Faktem”.

Być może cała sprawa miała drugie dno - o tym być może dowiemy się niebawem.

źródło: fakt.pl

Powiązane
Joanna Bartel i Krzysztof Hanke
Czy dogadasz się ze Ślązakami? Nie każdy poradzi sobie z tym quizem